Tales z Miletu i Albert Einstein czyli… woda z mózgu albo początek myślenia

63-scientistsdi

Jeśli ktoś kiedykolwiek stanął w obliczu wyzwania, jakim jest poprowadzenie w sposób interesujący pierwszego wykładu z historii filozofii, ten wie o czym teraz jest mowa. Pisze też o tym w swojej książce Artur Przybysławski i trzeba się z nim zgodzić w zupełności. Ta gra jest naprawdę warta świeczki. Idzie nie tylko o utrzymanie pierwszej gorliwości i zainteresowania słuchaczy. Stawką jest coś o wiele większego. Idzie bowiem o obronę powagi jaką (ponoć) od początku swych dziejów cieszy się filozofowanie. Pośrednio więc temu, kto przystępuje do owego wykładu, idzie również o obronę samego siebie. Obrona filozofowania nieuchronnie staje się również próbą obrony samego siebie. Jeżeli jednak weźmie się pod uwagę fakt, że zazwyczaj wykład ten rozpoczyna się od prezentacji poglądów Talesa z Miletu, próba ta staje się wręcz karkołomna. Zaledwie trzy albo cztery zachowane urywki, i to z drugiej albo trzeciej ręki, które – uczciwie traktując powierzone zadanie – wypada przytoczyć i starannie wyłożyć już na samym początku w języku mędrca, co już samo w sobie przez adeptów może być odczytane jako wyraz co najmniej dziwactwa. Z tych zaś trzech albo czterech zachowanych fragmentów właściwie tylko jeden pretenduje do miana tego, które być może oddaje oryginalną myśl samego Talesa. Idzie o fragment przekazany przez Platona w Prawach (899d), a mianowicie, że wszystko pełne bogów jest.

Jeśli popatrzeć na treść pozostałych zachowanych fragmentów sprawa nie wygląda obiecująco: kamień magnetyczny ma duszę, gdyż wywołuje ruch, oraz najsłynniejsza teza Talesa, iż woda jest zasadą wszystkich. Tak to przekazuje Diogenes Laertios w swoich Żywotach…, ale relacja Arystotelesa (Metafizyka 983b) również wydaje się w tej sprawie nieco naciągana, a przez to nie do końca miarodajna. Stagiryta bowiem usiłuje w Talesie widzieć kogoś, kto w sposób dość naiwny przygotowuje fundamenty pod gmach jego własnej wykładni filozofii pierwszej.

Co zatem miałby na temat wody sądzić sam Tales? Czy jego pogląd był wytworem jedynie wyobraźni albo posługiwania się ciągle jeszcze obrazowym językiem teogonicznych mitów? Czy tezę o wodzie da się w ogóle w jakikolwiek sposób rzeczywiście obronić i tym samym – znowu pisze Przybysławski – obronić samą filozofię i to już u jej początku?

Nie tak dawno zetknąłem się z serialem pt. Geniusz,  który opowiada o życiu i pracach Alberta Einsteina. Obie postaci na pozór nie mają ze sobą wiele wspólnego. Ale to, co przede wszystkim ich łączy, to swego rodzaju szaleństwo postawienia tezy, która na pierwszy rzut oka wydaje się tak absurdalna, że aż niepoważna. Szaleństwo tezy o wodzie to dokładnie to samo szaleństwo tezy młodego pracownika urzędu patentowego z Zürichu, iż grawitacja i przyśpieszenie relatywizują przestrzeń i czas i całą resztę. Albo jest to woda z mózgu albo początek myślenia. A może w tym szaleństwie jest metoda: postawić tezę, która sama w sobie niczego jeszcze nie zamyka, ale za to wszystko otwiera. Pierwszy ponoć miał zrobić to Tales z Miletu. A może ktoś inny… o wiele wcześniej…? Trzeba się temu przyjrzeć dokładniej! 

Share Button