O tym, jak stałam się szczęśliwszym człowiekiem, czyli: Ludzie, studiujcie filozofię!

116778232_637129077010386_5223515960315375104_n

Myślę, że nadszedł czas na mały coming out. Uważam, że jest on moim moralnym obowiązkiem, bo być to, co mam do powiedzenia, uderzy w (od dawna milczące) humanistyczne struny czyjejś duszy i stanie się impulsem do wejścia na drogę, na którą ja wkroczyłam dwa lata temu i która uczyniła ze mnie inną, szczęśliwszą osobę.

Mam na imię Gosia. Mam 28 (już wkrótce 29) lat. Z zawodu jestem lekarzem. Na co dzień pracuję w jednym z krakowskich szpitali. Nie ukrywam, że jest to praca trudna i stresująca, ale jednocześnie nieprawdopodobnie piękna, bo daje przywilej obcowania z drugim człowiekiem na bardzo głębokim, osobistym poziomie. Pacjent ukazuje się lekarzowi często całkowicie bezbronny, pozbawiony wszelkiej maski, w absolutnej kruchości własnej cielesności, odkrywa przed nim swoje słabości i lęki. Jest to poziom intymności praktycznie niespotykany w innych relacjach międzyludzkich. Jednak, jak wspomniałam, jest to praca trudna, a poziom stresu związany z braniem na siebie odpowiedzialności za czyjeś życie często prowadzi do uruchomienia mechanizmów obronnych, do których należą zobojętnienie, cynizm, emocjonalne plateau. Jest to zjawisko bardzo powszechne wśród pracowników służby zdrowia. Dlatego tym bardziej się cieszę, że tak wcześnie udało mi się znaleźć lekarstwo na takie „odczłowieczające” procesy. Lekarstwem tym jest filozofia. Pewnie niejeden czytelnik uśmiechnął właśnie ironicznie, zwłaszcza jeśli dopiero co skończył dyżur na SORze. Śpieszę więc z wyjaśnieniem. 

Przyznaję, że filozofią interesowałam się „od zawsze”, albo, żeby uniknąć nieścisłości, która nie przystoi wszak świeżo upieczonemu magistrowi filozofii (ups, spoiler…), „odkąd pamiętam”: odkąd pamiętam rozdziawiałam usta w czystym zachwycie na każdej z lekcji polskiego czy historii, na której omawiane były zagadnienia filozoficzne. Gdy słuchałam o pomysłach Nietschego czy Kanta czułam, że oto dotykam samego trzonu istnienia, że zstępuję w tajemnicze odmęty ludzkiego ducha, że poznaję od podszewki istnienie samo-w-sobie. I że jest to najbardziej fascynująca rzecz we wszechświecie. Mimo to poszłam na medycynę, która gwarantowała mi dobry zawód i pewność znalezienia pracy. Nie żałuję tej decyzji, jednak muszę przyznać, że przez tych 6 lat studiów czułam się jak wędrowiec przez pustynię, który z rzadka tylko napotykał życiodajną oazę w postaci osoby o podobnych, humanistycznych ciągotkach. Gdy już się na kogoś takiego natknęłam, zaprzyjaźniałam się z nim w okamgnieniu. Prawdziwym przełomem okazał się wyjazd do Niemiec w ramach programu Erasmus. Poznałam tam pewnego filozofa, z którym połączyła mnie głęboka przyjaźń, z którym prowadziłam wielogodzinne dyskusje – i który skłonił mnie do podjęcia studiów filozoficznych. 

Po ukończeniu medycyny wyjechałam do Krakowa na staż podyplomowy i jednocześnie zapisałam się na studia magisterskie z filozofii na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Dlaczego na Uniwerytecie Papieskim? Uczelnia ta oferuje program studiów dla osób po trzydziestce (czy tam w okolicach trzydziestki) – można pracować na pełny etat i wciąż studiować dziennie. W efekcie na zajęciach spotyka się grupa dojrzałych ludzi z różnych środowisk (m.in. informatycy, prawnicy, fizycy, inżynierowie, neurobiolodzy, no i lekarze 😉 ), których łączy podobny, otwarto-rozkminiający sposób myślenia i nieodparty przymus do dziwowania się światem. Nigdy nie zapomnę pierwszych zajęć w budynku przy ul. Bernardyńskiej (w samym sercu Krakowa!), w których uczestniczyłam. Było to nieprawdopodobnie orzeźwiające doznanie – wreszcie spotkałam grono ludzi, z którymi mogłam prowadzić filozoficzne dysputy i których zupełnie to nie nudziło! Przeciwnie, po zajęciach szliśmy całą gromadą do Lajkonika i dyskutowaliśmy dalej! Jednocześnie błyskawicznie wydłużała się lista lektur, o których do tej pory nie słyszałam, a z którymi jak najszybciej chciałam się zaznajomić. Co krok otwierał się przede mną jakiś nowy horyzont myślowy, nowa perspektywa, zaskakująca i zarazem fascynująca koncepcja. Czułam, że wreszcie studiuję nie tylko po to, żeby wyuczyć się zawodu, ale żeby rozwinąć się jako człowiek. Od dawna nie byłam tak szczęśliwa. 

Istnieje jeszcze jeden argument, który przemawiał za wyborem Uniwersytetu Papieskiego. Studia na takiej uczelni naznaczone są pewnym pierwiastkiem duchowym (i bynajmniej nie chodzi tu tylko o duchowość katolicką), który prawdopodobnie nie występuje na większości „zwykłych” uczelni. Dlatego polecam te studia gorąco wszystkim, którzy czują w swoim życiu niedobór humanistyki i którym jednocześnie niestraszne jest pisanie prac zaliczeniowych np. o elementach mistyki w psychologii Junga (obok innych, świeckich tematów, oczywiście). Dodać należy również, że jedną z cech Uniwersytetu Papieskiego jest niezwykle kameralna, rodzinna wręcz atmosfera, która umożliwia niczym nieskrępowaną wymianę myśli.

Trochę ponad 2 tygodnie uzyskałam tytuł magistra filozofii. Chociaż nie wiem jeszcze, jak konkretnie potoczy się moja dalsza filozoficzna „kariera”, jednego jestem pewna – już nikt nigdy nie odbierze mi tego, co udało mi się odkryć przez te 2 lata, to znaczy przekonania, że na świat można patrzeć inaczej niż to proponuje panoszący się obecnie konsumpcjonizm, że jest on fascynującą zagadką, którą można wciąż poznawać i odkrywać i że ten nie mający końca proces poznawania stanowi ogromną (i jednocześnie całkowicie darmową!) wartość. Nikt nie odbierze mi również sposobu, w jaki nauczyłam się patrzeć na drugiego człowieka – również mojego pacjenta. Podczas studiów filozoficznych nauczyłam się bowiem uważności w słuchaniu, cierpliwości w dążeniu do precyzyjnego zrozumienia tego, co się ktoś inny próbuje mi przekazać oraz dokładności w formułowaniu własnych wypowiedzi. Przekonałam się, że każdy człowiek, wraz z całą swoją perspektywą poznawczą i życiem mentalnym, stanowi osobny wszechświat, do którego trzeba podchodzić z wielkim szacunkiem. Bez wahania mogę więc powiedzieć, że studia filozoficzne pomogły mi być lepszym lekarzem. 

Podsumuję więc krótko: ludzie, studiujcie filozofię! To najlepsza z możliwych inwestycji w przyszłość, ponieważ ustawia myślenie na całe życie, a umiejętność porządnego myślenia przydaje się nie tylko w każdym zawodzie, ale także w życiu prywatnym.  

Share Button