W swoim poprzednim wpisie, poświęconym mniej znanym dziedzinom filozofii, pisałem, że z pewnego punktu widzenia człowiek tym różni się od zwierząt, iż przekształca środowisko przy pomocy techniki. Jak na razie przekształcanie to nie odbywa się samoczynnie – aby dostosować świat do swoich potrzeb ludzie muszą wykonywać pracę. To właśnie prowadzi nas do kolejnej niezbyt znanej dziedziny filozofii: filozofii pracy.
Filozofia pracy Marksa, czyli filozofia wyzysku
Jednym z najważniejszych filozofów pracy był niewątpliwie dziewiętnastowieczny niemiecki myśliciel Karol Marks. Marks sądził, że praca jest tym, dzięki czemu człowiek staje się człowiekiem. Oparł on swoje analizy społeczeństwa na fakcie, że praca, którą wykonuje człowiek żyjący w grupie, jest zorganizowana – ludzie dzielą między siebie różnorodne obowiązki, co z czasem prowadzi do rozwarstwienia i powstania tak zwanych klas. Społeczeństwo podzielone na klasy jest społeczeństwem nierówności ekonomicznych: jedni pracują ciężej i niewiele im z tego przychodzi, inni prawie w ogóle nie pracują, za to żyją w dostatku. Stosunki pracy w takim społeczeństwie – zdaniem Marksa – są chore, pojawia się wyzysk.
Wyzysk polega na tym, że podziałowi pracy nie odpowiada podział efektów tej pracy – nieliczna grupa ludzi (wyzyskiwaczy) zagarnia większość zysku wypracowanego przez masy (robotników). Według analiz Marksa za tę sytuację odpowiadał ustrój społeczny, w którym środki produkcji (fabryki, narzędzia, ziemia uprawna) mogły być własnością prywatną. W takim ustroju – dowodził niemiecki filozof – w społeczeństwie wyodrębnia się wąska klasa posiadaczy i szeroka klasa proletariuszy, a więc ludzi, którzy nie mają nic poza swoją pracą i którzy muszą ją sprzedawać po zaniżonej cenie, aby móc się utrzymać przy życiu. Radykalną propozycją uzdrowienia ludzkiej pracy było więc, według Marksa, uspołecznienie środków produkcji, a więc wprowadzenie socjalizmu.
Filozofia pracy Tischnera: praca bezsensowna
W wieku dwudziestym szereg państw – w tym Polska – wcieliło propozycję Marksa i przyjęło ustrój socjalistyczny. Współcześni marksiści zwracają jednak uwagę, że realny socjalizm nigdy nie polegał na prawdziwym uspołecznieniu środków produkcji, lecz na tak zwanym kapitalizmie państwowym, w którym faktyczną klasą posiadaczy środków produkcji była administracja partyjno-państwowa (tak zwana nomenklatura). Jednak stosunki pracy w socjalizmie były przedmiotem krytyki także z innych powodów. Przykładem takiej krytyki jest filozofia pracy księdza Józefa Tischnera, krakowskiego myśliciela związanego z Papieską Akademią Teologiczną (dziś Uniwersytetem Papieskim Jana Pawła II).
Według Tischnera wielkim problemem pracy w gospodarce socjalistycznej była jej bezsensowność. Struktura gospodarki planowanej centralnie, w której priorytetem było pełne zatrudnienie, stwarzała liczne sytuacje, w których wykonywana przez ludzi praca była jawnie bezużyteczna, bądź jej owoce – w wyniku niedopatrzeń lub przyjmowania nierealnych założeń przez planistów – marnowały się. Powodowało to specyficzną dla socjalizmu formę krzywdy robotników, którą Tischner nazwał moralnym wyzyskiem.
Tischnera filozofia pracy dzisiaj
Socjalistyczny eksperyment zakończył się w Polsce ponad ćwierć wieku temu. Może się więc wydawać, że Tischnerowska kategoria pracy bezsensownej nie ma już zastosowania. Sądzę, że nie jest to prawda. Wielu ludzi spotyka dziś krzywda, którą można określić mianem moralnego wyzysku. Niedorzeczne polecenia szefów i bezpośrednich przełożonych, marnotrawstwo pracy związane z dysfunkcyjną organizacją wielkich korporacji, startowanie w konkursach i przetargach, w których wygrywają nieuczciwi konkurenci (albo po prostu konkurenci przedstawiający nieco lepszą ofertę) – wszystko to powoduje, że zjawisko pracy bezsensownej, której efekty nikomu do niczego się nie przydają, ma się całkiem dobrze.
Fakt, że filozofia pracy Tischnera ujawniała wady realnego socjalizmu i uznawała go za lek gorszy od choroby, nie oznacza, że filozof ten akceptował samą chorobę, czyli kapitalizm. Wskazywał on, że zarówno socjalizm jak i kapitalizm błądzą, gdy traktują pracę jako walkę – walkę o zysk, o większą produktywność, o lepsze jutro. Tymczasem praca powinna wypływać z ludzkiej współpracy, solidarności, powinna przede wszystkim budować więzi. „Praca jest dialogiem” – pisał Tischner. Czy nasza dzisiejsza sytuacja sprzyja tworzeniu więzi solidarności dzięki pracy? Obawiam się, że odpowiedź na to pytanie jest co najmniej niejednoznaczna.